Jeśli nie akceptujemy siebie i swojego życia, przeklinamy swój los – to psychika doznaje pomieszania, a ciało choruje. Więc widoczna jest różnica, jaka powstaje w człowieku w wyniku dokonania akceptacji siebie i swojego życia, a jaki kształt przybierze osobowość oraz nasz los – kiedy człowiek łatwo się złości lub czuje się ofiarą z powodu swojego życia.
Wtedy, jeśli człowiek będzie nawet godzinami leżał „krzyżem” w kościele i błagał, aby Bóg mu zabrał jego obciążenia, trudny los, relacje z ludźmi, które źle znosi – to nic się nie zmieni, tak długo, póki człowiek nie zacznie aktywnie sam siebie zmieniać. Ale często mamy uparte przekonanie, że to świat jest zły, że inni muszą się zmienić i próbujemy ich zmusić do tego.
Nasze karmiczne uwarunkowania i skłonności charakteru wyznaczają to, czego doświadczamy na zewnątrz, bo stanowi to projekcję tego, co nosimy wewnątrz. Więc niektórzy potem noszą w sobie „piekło”, a inni „niebo” – bo tak odbierają świat. Ci którzy odbierali świat i relacje z otoczeniem negatywnie w poprzednich wcieleniach, mieli takiego przodka, rodzica w obecnym życiu, już od najmłodszych lat będą mieli problemy emocjonalne ze sobą i z otoczeniem.
Więc jak widać, każdy w innym stopniu ma swobodny dostęp w umyśle do harmonii, dojrzałości, radości, mądrości i miłości, a dzieje się to przez brak poczucia pełni, sposób widzenia siebie, innych ludzi, świata oraz przez obecność istot w energetyce człowieka. Wszystko lepiej układa się tym, którzy mają poczucie pełni, a obraz świata opierają na poczuciu wartości, pogodzie ducha, wybaczaniu, wdzięczności i dobroduszności.
Emocje jakie zauważamy u innych lub u siebie, są ważnym źródłem informacji o naszych relacjach z otoczeniem. Są one informacją o sposobie działania człowieka, jak przeżywamy okoliczności – co jest uwarunkowane cechami charakteru i dotychczasowymi doświadczeniami życiowymi.
Dobrym przykładem do obserwacji tego zjawiska jest cytat z Internetu, z portalu katolickiego: „Proszę, błagam o cud kupienia domu, dobrą pracę, i odsunięcie ode mnie złych ludzi, którzy chcą mnie zniszczyć, wykończyć. Boże zlituj się nade mną.”
W tym fragmencie widoczna jest od razu osoba, która dużo energii wydatkuje na negatywne myślenie i szukanie winnych, a pozytywne wzorce myślowe są u niej słabe. Czując się ofiarą, odczuwając ciągle cierpienie, często uważając się za pokrzywdzoną, usprawiedliwiając siebie i zawsze szukając winnych – widać pod spodem utajoną satysfakcję, jaką ta osoba czerpie z tych przekonań i nie zauważa negatywnego wpływu na samą siebie, swoich niskich stanów emocjonalnych.
Jeśli większość życia poświęcamy na reakcje na innych przez gniew, nieufność, nadwrażliwe dostrzeganie złej woli innych i własną wewnętrzną wyniosłość, że tylko my jesteśmy w porządku i ciągle pokrzywdzeni – to taka postawa wpływa blokująco także na inne sfery naszego życia (realizacja zawodowa, materia, związki, relacje).
Widzimy wszystko i wszystkich w złym świetle.
Nie można doświadczać pozytywnych jakości jedynie jako ideałów, których przejawiania oczekujemy ciągle od innych i od życia. Gdy przejawiamy zbyt częste i uparte skupianie się na tym, co negatywne u innych, na tym czego nie lubimy, na problemach zdrowia (dlaczego ja?), czy na własnych ograniczeniach charakteru (często porównując się z innymi, odczuwając zazdrość) – pokazuje nam taka postawa, że siedzimy w głęboko wyżłobionych nawykowych i myślowych wzorcach karmicznych, możemy mieć w energetyce istoty demoniczne psychiki. To więc, co nosimy w sobie wewnątrz, staje się także projekcją i jakością tego, co nas spotyka w życiu.
Widoczne jest, że niektórzy przeżywają życie jako „niebo”, a inni jako „piekło”. Te drugie osoby przeżywają wszystko jako brak zaufania do innych i do świata, który ich krzywdzi, jest niesprawiedliwy, źle i niesprawiedliwie ich traktuje, brak im radości, są często rozgniewani, smutni i pogrążeni w depresji.
Kiedy natomiast bardziej zwracamy się do wybaczania, pogody ducha i bezstronnych analiz – nie odczuwamy aż tak przytłaczających negatywnych odczuć. Niektórzy w naturalny sposób, przejawiają wyższe wartości, są bardziej zrównoważeni, pogodni, cierpliwi, bardziej współczujący, wyrozumiali i tolerancyjni. Są oni zwykle zdrowsi, szczęśliwsi, dostrzegają u siebie wiele zdolności i nawet podczas trudności szybciej odzyskują równowagę wewnętrzną.
Kobieta powinna spojrzeć z góry na model jej relacji z innymi. Powstanie w ten sposób przestrzeń z ludźmi, która pozwoli na bezstronną analizę siebie i osób, z którymi jest uwikłana w negatywne emocje i sytuacje. W tej przestrzeni dopiero ujrzy wiele rozwiązań tych sytuacji.
Kiedy ludzie nie mogą zrealizować swoich zamiarów, miotają się w relacjach to albo:
- czują się ofiarą innych ludzi, lub sytuacji i stają się dwubiegunową ofiarą agresywną,
- lub dochodzą do negatywnych wniosków na swój temat, pogłębiają u siebie kompleksy i mają przekonanie, że są słabi i nie dadzą rady.
A problem tkwi w tym, że nie wykonali oni właściwej, wewnętrznej pracy, nie rozumieją, że samo myślenie o zmianie siebie i swojego życia, czy o realizacji czegoś – nie załatwi sprawy i wtedy zmiana nie może przejawić się na zewnątrz, nie może się wydarzyć. Nie potrafimy odczuwać pewnych właściwości, nie czujemy ich w sobie, nie posługujemy się nimi także w życiu – więc jak można oczekiwać, że one się przejawią i zamanifestują na zewnątrz?
Możemy bez końca zadawać sobie pytanie: „dlaczego mi się to nie realizuje, co ze mną jest nie tak?” – ale póki jest to szamotanina wewnętrzna, walka i wysiłek, pojawia się niezadowolenie i zniechęcenie, że mamy trudności na poziomie przejawienia zmian – tak jak u tej kobiety – wpadamy w pułapkę „myślenia zmiany”, zazdrości innym i pytania: „dlaczego?”.
Odpowiedź brzmi: bo nie ma w nas spontanicznej, bezwysiłkowej kreacji pewnych cech, które pozwalają na realizację.
Musimy także wykonać analizę naszego osobistego przeznaczenia (w postaci lekcji i drogi życia), które wynikają z naszej daty urodzenia i połączyć z naszą wolną wolą, która podejmuje decyzje – wtedy możemy zobaczyć, co powoduje sukces, a czego nie osiągniemy.
Nasza wolna wola, przejawia się więc w tym, że jeśli „jasno” słyszymy naszą intuicję, to jak „po sznureczku”, podążamy do właściwego dla siebie celu. A jeśli jest ona „zaciemniona”, z różnych powodów (emocje, istoty demoniczne, jakość naszych intencji jak: zemsta, zazdrość, szybki sukces, wykorzystywanie innych) będziemy popełniać błędy i kierować się do niewłaściwych dla siebie celów i rozwiązań.
Znamy skutki, więc sami wybieramy za czym się opowiadamy, czy za „niebem”, czy za „piekłem”. Relatywizm moralny, który często sami ustanawiamy, aby wytłumaczyć swoje emocje, postępowanie, aby zaspokoić pragnienia lub dlatego, że inni tak robią – i tak, niesie za sobą skutki. Bo Pole Samoregulacji (termin używany przez Siergieja Łazariewa) zapisuje i rozróżnia w naszej energetyce „niskie” (pozbawione miłości), lub „wysokie” uczucia, myśli, emocje, jakość motywacji, pod wpływem których człowiek dokonuje wyboru i postępuje.
Nawet nasze życie zaczynamy w rodzinie dostosowanej do tego, co mamy do przerobienia. Choć często uznajemy, że nie zasłużyliśmy na taki los, że Bóg jest bezwzględny, że tacy ludzie, jak nasi rodzice nie mają prawa do życia. Być może sami wcześniej byliśmy do nich podobni, mieliśmy zachowania na poziomie zwierzęcym. Jeśli doznaliśmy stłumienia psychiki, przez autentyczne traumy, musimy rozpocząć wewnętrzne procesy naprawcze, kiedy jesteśmy dorośli.
Nie uzdrowimy wspomnień cierpienia przez wypieranie bólu, ciągłe przypominanie sobie, ale przez autentyczne zapominanie, kasowanie, uzdrawianie emocji, niepowracanie do przeszłości – bo jej już nie ma i ona nie wróci, chyba że w swojej głowie będziemy ciągle ją „odżywiać” i otwierać kanały połączeń ze sprawcami naszych trudnych doświadczeń. W takich sytuacjach zawsze trzeba wybierać siebie i pozytywne myślenie, podnosić swoją energię wybaczeniem – w ten sposób wspieramy swoje życie i wszystko wokół nas. W niskich stanach emocjonalnych mamy negatywny wpływ na siebie, na swoje zdrowie i na to, co dzieje się w naszym życiu – bo mamy niską energetykę.
Przez wybaczanie, zapominanie, kasowanie emocji i wspomnień, tworzenie nowej przestrzeni wewnętrznej, podwyższamy swoją energetykę i w ten sposób uzyskujemy wolność emocjonalną, która przerywa toksyczne więzy.
Męczy nas doznawanie smutku, zamętu, gniewu i niewybaczenia, ale ciągle do tego nawracamy. Jakby taki stan był naturalny, a spokój, dystans, wybaczenie i tolerancja – były zbyt ciężkie, i nienaturalne. Takie myślenie pokazuje, że trzymamy się niskich poziomów świadomości.
Nie pozwalamy sobie spocząć w przestrzeni ciszy, doświadczać siebie i swojego życia pozytywnie. Jakby wyniszczanie siebie przez nakręcanie się emocjonalne, było właściwym wyrazem naszego zaangażowania podczas przechodzenia problemu. Poza tym, odłączenie od ciemnej masy emocji naszego otoczenia, od ciągłego strumienia myśli, obmawiania, pretensji – skazuje nas na pewien rodzaj samotności i izolacji. Jednak kiedy nie jesteśmy w amoku emocjonalnym, tak jak cała reszta – zaczynamy mieć poczucie pełni, doświadczamy przestrzeni wewnętrznej i spokoju.
„Innymi słowy, kiedy mamy poczucie pełni, pozytywne właściwości przejawiają się spontanicznie. Kiedy mamy poczucie pełni, jesteśmy spontanicznie szczęśliwi. Kiedy mamy poczucie pełni, wszystko lepiej się w życiu układa.”
Tenzin Wangyal Rinpocze „Uzdrawianie dźwiękiem, w tradycji tybetańskiej”